Eugeniusz Ajnenkiel: Łódź pochodnia polskiego socjalizmu [1932]

Łódź – tragiczne miasto, złe miasto, ohydne miasto, miasto złudnych nadziei i rozpaczy, nędzy i beznadziejności, miasto zysku i wyzysku. Miasto buntów, rzadkich zresztą, lecz za to kosztownych dla robotników. Miasto to wpisywało swą nazwę na karty historii walk polskiego proletariatu, wpływając swym czynem na zmianę i kształtowanie się myśli politycznej polskiego socjalizmu. Czymże była ta Łódź dla polskiego socjalizmu? Wszystkim i niczym. Ale przede wszystkim ta Łódź była i jest stolicą proletariatu Polski.

„Co prawda nie gnieździ się on wyłącznie w piwnicach i na facjatach, ale też i nie w jasnych, czystych i przestronnych mieszkaniach. Przeciwnie, w naprędce budowanych przez partaczy kamienicach, z na wpół zgniłego i tandetnego materiału, z na wpół wypalonej cegły, ciasnych, zapleśniałych, stęchłych, słychać, co mówią przez ścianę, co robią »pod podłogą«, każdy krok i poruszenie sąsiadów »nad głową« aż tynk z sufitów leci, dziw, że się całkiem na głowy nie zwali, chyba że go podtrzymuje powietrze, pełne wyziewów i kopciu naftowej lampy, gęste i tak w zaduchu stężałe, iżby w nim »można siekierę zawiesić«, jak głosi suchotniczy dowcip mieszkańców tych ponurych ubikacji. W nich się rodzi, umiera, bawi się, choruje, gotuje, pierze i ogień naftą rozpala proletariat łódzki”.

I w nich się rodzi, dzień po dniu, duch buntu. Raz wybucha potęgą, potem zanika, tli się długie lata, by płomieniem jasnym znów w górę uderzyć. Dlaczego to tak? „A dlatego, że proletariat tutejszy to do dziś jeszcze trwająca imigracja wiejska. Nieznaczny tylko procent łodzian w ogóle można zaliczyć do autochtonów. Synowie małorolnego chłopstwa, córki folwarcznej służby, ze świeżą jeszcze pamięcią wszechwładzy włodarza, ekonoma i rządcy. Strach i zbudowany na nim posłuch przed nimi czują do dziś nie mniejszy, niż przed dziedzicem. Majster, buchalter i dyrektor – to ci sami, to tylko zmiana terminów z folwarcznych na fabryczne. A dalej – „proletariat łódzki jest religijnie praktykujący, choć drwi z dewocji. Boi się jednak sądu ostatecznego i piekła…”. To osłabia jego siłę rewolucyjną, to dało możność rozwijania się na jego organizmie różnym tworom reakcyjnym celem tłumienia dążeń wolnościowych wśród robotników. To powoduje, że rozmach buntu załamuje się, okupiony ofiarą kilku rannych lub zabitych – żniwem zawsze dotychczas zwycięskiej policji.

Z odległych już dla nas czasów z kart historii wyłania się pierwszy bunt robotników łódzkich. Tlił się on w zapadłych oczach tkaczy ręcznych, wyzyskiwanych, wiecznie głodnych i zapracowanych, w rebelii tego tłumu, podniesionej przeciw fabrykantom i ich mechanicznym warsztatom. Przeciw warsztatom, bo w nich kazano im widzieć powód swej nędzy. Kwiecień 1861 roku – to pogrobowiec buntujących się robotników – tkaczy Zachodu. Ostatni w Europie, a pierwszy i jedyny w Polsce wysiłek tłumu przeciw maszynom, w których widzieli rosnący kapitalizm, w których widzieli wzrastającą potęgę swego wroga klasowego. W Warszawie, w stolicy Polski, rodził się w tych latach bunt przeciw niewoli politycznej – w Łodzi, w przyszłej stolicy polskiego proletariatu, rodził się bunt przeciw niewoli ekonomicznej. I jeden, i drugi stłumiono. Rząd, wojsko i policja zdusiły je.

Nagromadzona wśród robotników energia do walki, do czynu spowodowała udział robotników w powstaniu 1863 roku. Skierowała ich też do walk z fabrykantami w latach osiemdziesiątych zeszłego stulecia. Zaniepokojone zostały bowiem w tym czasie władze rosyjskie nastrojami wytworzonymi wśród mas robotniczych na skutek zatargu z właścicielami fabryk o świętowanie niedziel i świąt katolickich. Był to wynik przenikających do Łodzi „nowinek” socjalistycznych. Zatarg o świętowanie niedziel i świąt katolickich nasuwał władzom rosyjskim przypuszczenie, że przyczyny tego zatargu szukać należy w „mieszaniu się księży do spraw ich nie dotyczących”. Wynikła stąd korespondencja między klerem a władzami rosyjskimi. Kler musiał zająć jasne stanowisko tak wobec dążeń robotniczych, jak i wobec władz oraz kapitalistów. I zajął je w liście arcybiskupa Popiela do generała Hurki:

„…specjalnie zwracam uwagę na to, aby robotnicy pod wpływem rzekomych lub prawdziwych krzywd, doznanych od swoich pracodawców nie zostali popchnięci do zgubnych teorii rozsiewanych przez wrogów publicznego spokoju i kościoła, i dlatego jestem głęboko przekonany, że robotnicy-katolicy, na skutek wpływu na nich duchowieństwa wyznania rzymskokatolickiego, nie są zdolni do przyjęcia wstrętnych, a na nieszczęście tak często powtarzających się socjalistycznych teorii, które, przenikając do nas z zagranicy, starają się zburzyć podstawy dobrze zorganizowanego (błagoustrojennego) społeczeństwa”.

Nie pomogła „opieka” władzy policyjnej, ani poparcie jej przez kapitalistów i kler. Do robotników przenikały nowiny socjalistyczne dzięki wytężonej pracy partii socjalistycznej „Proletariat”. Choć areszty trzebiły szeregi uświadomionych, to jednak nie zmieniły faktu, że teren łódzki nasiąknął tradycją walki. I kiedy nadszedł 1 maj 1892 roku, w ciągu siedmiu dni proletariat łódzki walczył na ulicach Łodzi o poprawę swego bytu. Uległ jednak gwałtom wojska i policji. Po walkach tych ukazały się odezwy, w których piętnowano gnębicieli carskich i fabrykanckich.

„Na wasze święte żądania wyzyskiwacze posłali wam kule żołdackie i nahajki kozaków – mówi odezwa z 1892 roku. – Taką to odpowiedź oni mają zawsze i wszędzie. Przerażeni siłą i solidarnością waszą, fabrykanci chcieli już ustąpić. Rząd im zabronił. Sądzi on, że rotami żołnierzy zmusi nas do pokornego milczenia. Nie chce on pozwolić, abyśmy wyszli z nędzy i poniżenia. Bracia robotnicy, każdą naszą walkę stara się on zdusić”.

„Podnosząc walkę z fabrykantami, wzywamy zarazem do walki i sam carat. Robotnicy łódzcy na wystrzały wojska odpowiedzieli kamieniami i dlatego ustąpić musieli. Na przyszłość na strzały – strzałami i bombami odpowiadać będziemy, a przed atakującą kawalerią potrafimy ulice zagrodzić. I będziemy pamiętać, że w walce z takim rządem, jakim jest carat, wszelki środek walki, jaki umysł i ręka człowieka przygotować umie, jest szlachetny”.

Wystąpienie robotników łódzkich należy do takiej kategorii faktów, którym w dziejach socjalizmu polskiego przypada rola nieprzeciętna. „Bunt łódzki rozegrał się w momencie przejściowym między dwoma okresami ruchu socjalistycznego: kończył się właśnie okres dojrzewania ideologii, zaczynał się okres potężnego działania na gruncie nowej ideologii. Bunt łódzki zakończył ów okres pierwszy kształtowania się ideologii socjalizmu polskiego, odegrał rolę przysłowiowej ostatniej kropli, zapoczątkował zaś okres drugi, był pierwszym objawem wielkiego ruchu robotniczego w Polsce. W formowaniu się świadomości socjalistycznej przypadła mu rola ogromna”. W echu salw karabinowych, skierowanych przeciwko robotnikom łódzkim, pod wrażeniem całej tej krwi, która została przelana, zrodził się dzisiejszy program Polskiej Partii Socjalistycznej.

„Powiedzieliśmy wyżej, iż program PPS powstał pod wrażeniem rzezi łódzkiej z roku 1892. Dla większej ścisłości uprzytomnijmy sobie tę chwilę. Silny wzrost ruchu socjalistycznego w latach 1890 i 1891, który przejawił się między innymi w założeniu pierwszych masowych organizacji robotniczych, tak zwanych »kas oporu«, w świętowaniu 1 maja itp. – został nagle przerwany aresztami masowymi organizacji zwanej Związkiem Robotniczym na wiosnę 1891 roku, a Proletariatu jesienią tego roku. Jakiekolwiek były przyczyny tych aresztów, przeważnie wynikłych z samego typu prowadzenia roboty, musiały one pobudzić towarzyszy do zastanowienia się nad złymi stronami współistnienia kilku wzajemnie się zwalczających organizacji socjalistycznych. I wtedy to wybuchł nagle wulkan łódzki, pierwszy prawdziwie masowy ruch robotniczy, w dodatku zakończony krwawą, bezwzględną represją rządową. To wystąpienie wielkich mas robotniczych zrodziło wśród towarzyszy poczucie siły, świadomość możności pokuszenia się o rozwiązanie zagadnień politycznych, nawet daleko idących. To, o czym od upadku »wielkiego« Proletariatu rozprawiano tylko, teraz zaczęło przybierać określone kształty. W szerokich sferach towarzyszy powstało przeświadczenie, że można i należy już dziś, w łonie dzisiejszego społeczeństwa, zdobyć ustrój polityczny, bardziej odpowiadający potrzebom proletariatu od tego, który znosić trzeba było. A jednocześnie dojrzała chęć wyzwolenia się spod panowania rządu, od którego czego innego, jak powtarzania rzezi łódzkich, nie można się było spodziewać. Potrzeba jednejpartii socjalistycznej z jednym programem zeszła się więc z potrzebą takiego programu, którego urzeczywistnienie zapewniałoby proletariatowi dalszy normalny rozwój na drodze ku celowi ostatecznemu – zaprowadzeniu porządku socjalistycznego, oraz z widokiem sił, będących w stanie walczyć w imię takiego programu. Programem takim mogłoby być oczywiście tylko zniesienie ucisku zarówno politycznego, jak i narodowego, czyli zdobycieniezależnej polskiej republiki demokratycznej. To żądanie zjawiło się też jako pierwszy punkt programu politycznego nowo powstałej PPS, która wchłonęła wkrótce w siebie niedobitki wszystkich poprzednich partii i grup…”.

Łódź, ten wiecznie płonący żużel rewolucji, przyczyniła się do tego znakomicie. Znużona swym wysiłkiem masa robotnicza Łodzi opadła, rozleniwiała, nieufna i skrwawiona zadanymi ranami. Nawiązywane nici organizacyjne rwały się. Nawiązywano je jednak ciągle mimo pewnej niechęci, jaką ta robota wśród organizatorów wywoływała. Wspomina też o tym w liście Piłsudski, pisząc: „Facet z Łodzi niech się nie niepokoi i nie widzi braku zaufania w swym położeniu. Cała sprawa polega na tym, że gród ten sam w sobie jest o tyle ohydnym, że się wciąż wszystko rwie w najgłupszy sposób i trudno nam dać facetowi cokolwiek gotowego w łapę. Z tego też powodu i stosunki z samym grodem, a więc i z nim są żadne, niż z innymi »państwami«”.

PPS nie zraża się niepowodzeniami na gruncie łódzkim i pragnąc wreszcie przełamać martwotę tego wielkiego ogniska proletariatu – pisze tow. Leon Wasilewski – wysyła na wiosnę 1898 roku do Łodzi nielegalnego funkcjonariusza partyjnego, Wł. Janiszewskiego. Zakłada on kółka partyjne wśród robotników łódzkich, ale już we wrześniu 1898 roku zostaje aresztowany na ulicy. Szczęśliwszym od niego był Adam Buyno, pseud. „Jerzy” – ten „facet”, o którym wyżej wspomniano – łodzianin, który w końcu 1898 roku powrócił z Wiednia do kraju. Znając dobrze stosunki łódzkie, mógł on rozwinąć żywą działalność agitacyjną, która dała tu niebawem widoczne rezultaty.

W „Robotniku” pojawiają się korespondencje łódzkie. Dnia 17 czerwca 1898 r. ukazuje się pierwsza odezwa PPS do stolarzy.

Do 37 numeru „Robotnika” z dnia 8 lipca 1900 roku załączono specjalny dodatek poświęcony Łodzi. Praca organizacyjna zaczyna rosnąć po tak długim zastoju. Może jednak dzięki temu, że Łódź miała opinię spokojnego miasta, kierownictwo partii, choć na ten spokój utyskiwało, przeniosło do Łodzi potajemną drukarnię partyjną i z Łodzi na całą Polskę rozlewały się gorące słowa idei socjalistycznej, w ramy szpalt „Robotnika” wciśniętej. Rozszerza się praca partyjna w Łodzi, rosną jej potrzeby, ale rośnie też i czujność władz. I znów Łódź zapisuje się na kartach polskiego socjalizmu smutnym dla niej wypadkiem. W nocy z dnia 21 na 22 lutego 1900 roku żandarmeria rosyjska „nakryła” tajną drukarnię „Robotnika” w Łodzi, przy ul. Wschodniej 19 w mieszkaniu nr 4, w którym zamieszkiwali i drukarnię prowadzili państwo Dąbrowscy – Józefostwo Piłsudscy. Zabrano gotowy 36 numer „Robotnika”, maszynkę, czcionki – wszystko.

Masa robotnicza jest jak tafla wody: wrzucić w nią kamień, a zafaluje, rozbije się okrągłymi fałdami pod brzegi – i fala wraca z powrotem. Areszty dokonywane przez policję, krucjaty kleru przeciw socjalistom, wyrzucanie z fabryk „przemądrzałych” robotników – pomagają na krótką w dziejach chwilę. Powracająca fala uświadomienia zagarnia coraz to nowe umysły; szeregi, przetrzebione aresztami zapełniają się, rosną, idea PPS przenika coraz głębiej w lud. Partia przysłała do Łodzi jednego ze swych najtęższych organizatorów, jednego ze swych krystalicznych i fanatycznych wyznawców, tow. Tomasza Arciszewskiego, który przebiega miasto z krańca na kraniec. Miejsca nie zagrzeje. Kilka dni w Łodzi, w następnych dniach po okolicy, potem znów niestrudzony wśród robotników – przemawia, agituje, wiąże nici organizacyjne. Idą bowiem lata zmagań i walk. Rok 1904, a za nim następne.

Partia organizuje w Polsce protest przeciw carskiej mobilizacji w Łodzi. Czyni to tow. Arciszewski. Kilka manifestacji robotniczych. Walki z policją i wojskiem. Ginie tow. Stanisław Książczyk. W piątek, dnia 27 stycznia 1905 roku wybucha strajk polityczny w Warszawie, w dniu tym porzucają też warsztaty pracy robotnicy Łodzi. Z początku cały ogół strajkujących wierzył, że za pomocą kilkudniowego strajku zmusi fabrykantów do ustępstw i prosił zorganizowanych towarzyszów, aby demonstracji nie urządzali. Komitet łódzki PPS wobec tego wydał odezwę, formułującą żądania ekonomiczne robotników. Lecz robotnicy szybko się przekonali, że rząd ustawicznie sprowadzał wojsko i groził, że siłą stłumi strajk Wobec tego nikt już nie wątpił, iż rozpoczną się walki uliczne. Nastrój mas szerokich zmienił się znacznie. Drobne walki trwają w całym mieście. Na Widzewie trzy godziny trwała krwawa walka z kozakami i wojskiem, a plonem jej 6 zabitych, kilkudziesięciu rannych.

Polska Partia Socjalistyczna jest przodowniczką i kierowniczką akcji. Wszystkie oczy skupiają się na niej. Wszystkie myśli ku niej skierowane. Wrogowie klasy robotniczej przerażeni tą potęgą PPS organizują się nie do walki z caratem, a do walki z PPS. Z tego wyrośnie potem nieszczęście klasy robotniczej Łodzi.

Pod wpływem PPS robotnicy Łodzi, prawie bezbronni, zgłodniali i zziębnięci, przerodzili się w prawdziwych bohaterów. W czasie prowadzonej wałki postanowili wstrzymać się od picia napojów alkoholowych; gromadnie, tysiącami wstrzymywali się od picia wódki, zaprzestali palenia papierosów, aby ten swój marny grosz zaoszczędzić na utrzymanie życia swych rodzin.

W dniu 18 czerwca 1905 roku ofiarą bestialstwa władz, według źródeł PPS, padło dziesięciu zabitych, kilkudziesięciu rannych, w tym 2-letnie dziecko. W dniu 20 czerwca odbył się manifestacyjny pogrzeb pięciu ofiar. 20 000 ludzi wyległo na ulice. Lecz ofiar było coraz więcej. W dniu 21 czerwca policja sprowokowała zajście przez kradzież trupów. Policja nie dozwoliła na pogrzeb pomordowanych proletariuszy, nie pozwoliła ludziom nawet na ten wyraz najprostszego pietyzmu, który przecież jest tak ludzki, tak naturalny. Postanowiono więc zamiast pogrzebu urządzić manifestację żałobną. Powiadomiono o tym społeczeństwo specjalną odezwą, która między innymi powiada: „Na znak solidarności z pomordowanymi urządzamy spokojną demonstrację, a jeżeli wojsko miałoby strzelać, jeżeli znowu paść miałyby świeże trupy i ranni, to odpowiedzialnymi za to czynimy policmajstra Łodzi i komendanta garnizonu”.

Pochód rozwinął się na Starym Rynku i przez Nowy Rynek wszedł na ulicę Piotrkowską. Tłum, prawie stutysięczny, szedł spokojnie aż do ul. Karola. Wówczas z dwu stron, i od Karola, i od Przejazdu (z pałacu Heinzlów) wypadło wojsko z zasadzki, wdarło się w tłumy i rozpoczęło mord, rzeź, którą trzeba nazwać straszliwą. Mordowano mężczyzn i kobiety, starców i dzieci. Według prasy socjalistycznej, padło wówczas, na ul. Piotrkowskiej i w jej sąsiedztwie, 18 zabitych i przeszło 100 rannych. Według zaś komunikatu urzędowego było „tylko” 12 zabitych i 18 rannych od kul, a wielu innych zostało stratowanych.

To było hasłem do tzw. powstania łódzkiego, trwającego dwa dni. Był to pierwszy objaw powstania zbrojnego robotników w Królestwie Polskim i w całym państwie rosyjskim. Na ulicach Łodzi powstały dziesiątki barykad. Tłum walczył z uzbrojoną siłą rządową. Udział w walkach ze strony wojska brało 6 pułków pieszych i 4 konne. Według prasy socjalistycznej, w tym dniu najkrwawszym, 23 czerwca, paść miało trupem około 2000 rewolucjonistów i około 80 osób ze strony rządowej. Według znów komunikatu rządowego, zabito w tym dniu 164 osoby, zarejestrowanych zaś rannych było 152 osoby. Po stronie wojska miał być ranny 1 oficer i kilku żołnierzy. Zabito 2 policjantów i kilku raniono. Opisy tych walk powstańczych w Łodzi przypominają historyczne zdobycie Saragossy przez wojska napoleońskie; owe krwawe wypadki, kiedy nikogo nie szczędzono, starców mordowano kolbami, dzieci kłuto bagnetami, kiedy to po 9 godzinie wieczorem osoby cywilne po prostu rozstrzeliwano na ulicach, kiedy demolowano domy całe, kiedy bramy domostw obryzgiwano krwią, a setki trupów leżało na ulicach – wszystkie te okrucieństwa i okropności bestialskiej wojny spełnione zostały przez wojska cara na robotnikach łódzkich. Tłumy rewolucjonistów łódzkich okazywały się wspaniałomyślniejsze, bo gdy żołnierze, przyciśnięci do murów przez napierający tłum, wołali: „Nie róbcie nam krzywdy. Jej Bogu! Nie będziemy strzelać”, tłum ustępował. Tak też lud darował życie kapitanowi żandarmerii, bezbronnemu Andrejewowi, który błagał o pozostawienie go przy życiu, tłumacząc i prosząc, że ma żonę i dzieci. Zdarzały się też wypadki, że część wojska sympatyzowała z rewolucjonistami. W takich wypadkach, gdy oficer dawał rozkaz: pal! – salwy wcale nie było słychać. Jednak choć walka długo trwała, choć robotnicy wykazali maksimum bohaterstwa, wojsko w dniu 24 czerwca, o godzinie 4 rano, zgniotło powstanie robotników łódzkich

I tutaj znów uwidoczniło się stanowisko kleru wobec walczących robotników. Ukazał się list pasterski arcybiskupa Popiela, w którym woła on: „dość łez, dość krwi, dość ofiar” – pod adresem nie rządu, lecz socjalistów, których nazywał „wilkami drapieżnymi”. Popiel stawiał znów znany i oklepany zarzut, że agitatorzy wyprowadzili ludność na rzeź, a sami uciekli. Słusznie na to odpowiedział nielegalny „Robotnik”:

„Skąd może kto wiedzieć, czy pomiędzy ofiarami mordu nie było socjalistów? Było ich niemało. Niejednego z owych »drapieżnych wilków« rzucono w nocy w dół, podartego kulami i bagnetami, gdy ty, arcypasterzu, spokojnie używałeś wczasów w swych wspaniałych apartamentach, a może naradzałeś się z Maksimowiczem nad »uspokojeniem umysłów«, obliczając, jakie też łaski i nagrody spadną za to na ciebie z Petersburga”.

Powstanie robotników łódzkich to jeszcze jedna z wielu kart historii polskiego socjalizmu. Ale nie ostatnia. Są i inne krwią pisane, straszne w swej nagości, to karty historii walk bratobójczych w Łodzi. Przeciw robotnikom łódzkim wystąpiła najstraszniejsza reakcja społeczna, przy cichym poparciu władz rosyjskich, przy pobłażliwym milczeniu kleru – uzbroiła ręce robotnicze w broń przeciw własnym braciom. Po czerwcowym powstaniu łódzkim burżuazja polska, nie czekając aż rząd carski wypełni jej skromne warunki współpracy, zaczęła pomagać carowi w tłumieniu „kramoły” przez organizowanie rodzimej czarnej sotni – bojowych drużyn Narodowego Związku Robotniczego dla pogromów działaczy socjalistycznych. PPS na początku tych walk udziału w nich nie brała, aż zaczepiona zbrojnie odpowiedzieć musiała. Widząc jednak w tym zaognieniu walk bratobójczych niebezpieczeństwo dla idei pepesowskich, bo rząd, burżuazja i kler z cicha popierały tę walkę, by odciągnąć robotników od zasadniczych ich celów, PPS postanowiła położyć im kres, przekształcając je w atak na rząd. Szereg akcji bojowych na instytucje rządowe, kierowanych przez tow. Arciszewskiego, zmusiło rząd do zajęcia stanowiska wobec walk bratobójczych, przede wszystkim przez udzielenie zezwoleń na legalne zebrania przedstawicieli partii i fabryk, mających za zadanie zakończenie walk bratobójczych. Walki te ustały dzięki temu. Niestety, jednak rozpoczął się już upadek rewolucji. Przełomowym faktem był kilkumiesięczny lokaut łódzki. Robotnicy Łodzi prowadzili o głodzie i chłodzie, w nędzy i wyczerpaniu walkę z kapitalistami. Walkę tę przegrali. Wielki lokaut łódzki to początek upadku rewolucji w Królestwie Polskim. W okresie rewolucji, w latach 1905 i następnych, Łódź robotnicza jaśniała walką i siłą w sobie skupioną. Łódź robotnicza w organizacji Polskiej Partii Socjalistycznej zajmowała pierwsze miejsce. A trzeba wziąć pod uwagę, że PPS była najsilniejszą, była potęgą w Królestwie Polskim.

Według sprawozdań organizacyjnych, w latach 1905-6 ogólna ilość zorganizowanych w PPS towarzyszów wynosiła przeszło 50 000 – w czym sama Łódź liczyła 18677 członków, co stanowi 1/3 wszystkich zorganizowanych w Królestwie Polskim. Po Łodzi najsilniejszą była organizacja warszawska. Organizacja łódzka wydawała dwa pisma: „Łodzianin” w języku polskim, „Der Deutsche Arbeiter in Polen” w języku niemieckim.

Po rozłamie w partii, PPS Frakcja Rewolucyjna liczyła członków ściśle zorganizowanych 19516 – w liczbie tej Łódź posiadała 11535 członków, a więc stanowiła więcej niż połowę całej Partii. Na 10 000 nakładu „Robotnika” – Łódź pochłaniała połowę, przy 9000 nakładu własnego pisma „Łodzianin”.

Ta olbrzymia ilość zorganizowanych towarzyszów, ten rozrost organizacji wymagał nowych sił kierowniczych, zapotrzebowanie na działaczy partyjnych pomnażało się. Dzięki temu przez Łódź przesunęli się prawie wszyscy wybitniejsi działacze PPS. Wszystko to jednak było za mało. Rozmach mas przerósł formy organizacyjne. Ciemnota i słabe uświadomienie tych mas były w dobie rewolucyjnej wyzyskiwane przez demagogów różnego rodzaju i nie liczącą się z niczym, by zdusić rewolucję, reakcję polską. Kiedy po załamaniu się rewolucji fabrykanci, oparłszy się na sile rządowej, poczęli cofać wymuszone na nich ustępstwa, kiedy postanowili zgnębić ruch robotniczy olbrzymim lokautem, kiedy Narodowa Demokracja wywołała walki bratobójcze pomiędzy robotnikami, w Łodzi zapanowały okropne stosunki. Mało uświadomione masy odczuwały krzywdy dotkliwie, lecz nie umiały wytłumaczyć sobie ich powodów, ani nie uświadamiały sobie, jak się mają wobec nich bronić. Wtenczas paroletnia praca grup wrogich klasie robotniczej, poczęła przynosić odpowiednie plony. Terror ekonomiczny i bandytyzm zaczęły się szerzyć coraz bardziej. Partia czyniła wszystko, co tylko było możliwe, ażeby sprowadzić ruch na drogę normalnego rozwoju, dostosowanego do zmienionych warunków, tworzących się przy załamaniu sił Rewolucji. Gdy jednak się te usiłowania nie powiodły, gdy zaraza terroru ekonomicznego i bandytyzmu zaczęła wkradać się i do ściślejszych szeregów partyjnych, postanowiono uczynić krok radykalny, krok świadczący o niebywałej odwadze cywilnej. Kolosalna pod względem liczebnym organizacja łódzka została z dniem 1 listopada 1907 roku rozwiązana – z podaniem motywów tego kroku.

Te wszystkie przyczyny: rozłam w partii, wywołane przez Narodową Demokrację i Narodowy Związek Robotniczy walki bratobójcze, lokaut, dezorganizacja szeregów partyjnych, załamanie się psychiki robotniczej – wszystko to zezwoliło reakcji i władzom rosyjskim na rozpoczęcie porachunków z proletariatem łódzkim. Krwawe rządy tymczasowego generał-gubernatora wojennego w Łodzi, generała Kaznakowa, odbiły się szerokim echem w kraju i poza jego granicami. Pierwszym czynem Kaznakowa było rozstrzelanie 8 ludzi bez sądu. Potem nastąpiły sądy wojenne. W okresie tym groza sądów wojennych, średniowieczne tortury zadawane oskarżonym, wymuszanie zeznań biciem i rozpajaniem więźniów, ogólna nędza i brak pracy, a nade wszystko ogólna depresja i zniechęcenie – tworzyły niewiarę w zwycięstwo i ewolucji.

Krwawy szturm kontrrewolucji spotyka się z milczeniem jednych, z czynnym poparciem drugich; w tę zmartwiałą ciszę, jaka wokół dzieła gwałtu i zniszczenia zaległa, tylko proletariat ciska swój mocny protest – swój niemilknący okrzyk bojowy – nową zapowiedź nieustającej walki.

W kwietniu 1908 roku PPS odbudowuje swoją organizację łódzką na nowych, odmiennych podstawach. Próbuje zorganizować zamachy na Kaznakowa, lecz one się nie udają lub nie dochodzą do skutku. Do zwycięstwa proletariatu prowadzi tylko jedna droga: silna i sprężysta organizacja. A tej już odbudować w takiej mierze nie można było. Zamęt, czyniony przez różne organizacje w umysłach robotników, i niewiara w czyn, stwarzają obojętność mas. Łódź dzieli się na dwa obozy socjalistyczne, jeden, który twierdził, że proletariat winien walczyć o naprawienie rządów w Rosji i zamianę jej na republikę, a dla Polski w ramach jej żądać tylko autonomii, drugi zaś obóz, reprezentowany przez PPS, w dalszym ciągu postanowił walczyć o własną Polską Republikę Demokratyczną. W tym programie leżała moc i siła PPS w okresie rewolucji. Obecni pogrobowcy SDKPiL i PPS – Lewicy, komuniści, podkreślają to dziś, mówiąc: „SDKPiL, zapatrując się na rozwój społeczny zbyt mechanicznie i traktując go jako żywiołowy proces, nie pojmowała wskutek tego konieczności sojuszu proletariatu z nieproletariackimi warstwami pracującymi w mieście i (zwłaszcza) na wsi, nie pojmowała, że hasło oderwania Polski od Rosji jest hasłem rewolucyjnym, mogącym zmobilizować szerokie masy do walki z caratem”.

Tak zwana lewica socjalistyczna przyznaje się do tego błędu, choć wówczas gorąco zwalczała PPS za jej dążenia do Niepodległości Polski. W tym kierunku poszła już dalej praca partyjna PPS – jedna rewolucja przegrana, przygotowujmy się do drugiej, przygotowujmy masy robotnicze do nowej walki – walki o wolność polityczną.

Praca partyjna w Łodzi przycichła, choć od czasu do czasu jest o wiele ruchliwsza, niźli w Warszawie, Stwierdza to nawet żandarmeria rosyjska w swym „Przeglądzie Politycznym za rok 1911”. Energiczniejsza praca partii wywołuje też ofiary. W kwietniu 1911 roku w ręce ochrany rosyjskiej wpada część organizacji łódzkiej. W dniu 3 kwietnia 1911 roku zostaje aresztowany w Łodzi wysłannik CKR, tow. Kazimierz Pużak, który następnie stanął przed Warszawską Izbą Sądową pod zarzutem należenia do łódzkiego Okręgowego Komitetu PPS i za to zostaje skazany na 8 lat katorgi.

Po „wsypie” z roku 1911 następuje przerwa w pracy łódzkiej PPS aż do roku 1914. Po wybuchu wojny wraz z wojskami państw centralnych wszedł do Łodzi oddział Legionów Polskich, wśród których było wielu towarzyszów. W dniu 21 października 1914 roku ukazuje się pierwsza odezwa z nagłówkiem „Polska Partia Socjalistyczna”, komunikująca o wkroczeniu oddziałów legionowych i o celu walki, jaką prowadzą legioniści.

Losy wojny stwarzają z Łodzi teren długotrwałej walki. Po kilkotygodniowym oblężeniu Łodzi wojska rosyjskie odchodzą z niej na zawsze, lecz o bruk uliczny walą twardym butem wojska armii niemieckiej. Życie robotniczej Łodzi zamarło. Cicho jest i nieruchliwie w fabrykach łódzkich. Część robotników w armii rosyjskiej, część stopniowo emigruje poza granice miasta. W pozostałej części ludności robotniczej tworzyć się poczynają zręby organizacji politycznych i zawodowych. W podziemiach konspiracji buduje swe komórki organizacja Polskiej Partii Socjalistycznej. W dniu 21 marca 1915 roku odbywa swe posiedzenie pierwsza konferencja okręgu łódzkiego. Partia prowadzi równolegle z pracą polityczną swe prace w instytucjach samopomocy, w kooperatywach, kuchniach i związkach zawodowych. Pierwszy raz publicznie partia występuje ze sztandarem w manifestacji w dniu 3 maja 1916 roku. Pierwsza ta manifestacja jest też zarazem pierwszym starciem PPS z władzami niemieckimi w Łodzi. Następują potem inne, już tylko pepesowskie akcje w dniu 1 maja 1917 roku, w lutym 1918 roku i w maju tegoż roku, nie licząc przeprowadzonych strajków.

Rośnie organizacja partyjna, wydaje się odezwy, pisma. Odbija się je we własnej drukarni, prowadzonej przez tow. Antoniego Purtala. Koordynuje rozliczne prace partyjne towarzysz „Stefan”, Aleksander Napiórkowski, przybyły do Łodzi w styczniu 1918 roku. On to swą akcją pogłębia zarysowujący się rozłam w PPS-Lewicy i doprowadza do faktu wyłamania się dużej grupy, która przechodzi następnie do PPS grupy znanej pod nazwą Informatorowców od nazwy pisma, które wydawali pt. „Informator”.

„Łodzianin”, „Informator”, „Wezwanie”, pismo dla chłopów, odezwy dla PPS i POW drukuje partyjna drukarnia, prowadzona przez tow. Szczerbę – Antoniego Purtala. A gdy policja niemiecka wykrywa ją, Szczerba i Pawłowski kładą dwóch policjantów niemieckich i uciekają do Warszawy.

Organizacja łódzka PPS przygotowuje wraz z innymi organizacjami akcję rozbrajania Niemców i w dniu 11 listopada 1918 roku w akcji tej bierze czynny i żywy udział. Po opanowaniu Łodzi i objęciu władz przez Polaków, w dniu 12 listopada organizuje się Rada Robotnicza m. Łodzi. Wyniki ćwierćwiecza istnienia Polskiej Partii Socjalistycznej zostały uwieńczone zdobyciem własnej państwowości – zrealizowały ten „nierealny” dla całego społeczeństwa punkt programu PPS – Niepodległość Polski, w której klasa robotnicza tworzyć będzie Polską Republikę Socjalistyczną, opartą na szerokich masach robotniczych i chłopskich. I przyjdzie czas, że i w tej walce i w tej pracy przodować będzie Łódź robotnicza.

Eugeniusz Ajnenkiel

________________________
Powyższy tekst pierwotnie opublikowano w „Księdze Jubileuszowej Polskiej Partii Socjalistycznej 1892-1932”, Spółka Nakładowo-Wydawnicza „Robotnik”, Warszawa 1933. Od tamtej pory nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł. Pominięto bibliografię.

przedruk:lewicowo.pl

Jedna odpowiedź do “Eugeniusz Ajnenkiel: Łódź pochodnia polskiego socjalizmu [1932]”

  1. sunt eveniet officia consectetur exercitationem vero ut odio. unde ipsam velit sed consequuntur ullam non quia adipisci odio officia consequatur qui et veritatis. iste numquam qui adipisci harum velit aliquam omnis animi iste at. fugit sit quod in nam voluptas doloribus officia nihil ut adipisci placeat est. aut vero adipisci ab quia accusamus animi doloremque similique architecto.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *