Robotnicy łódzcy na przełomie XIX i XX w.

Łódzcy przemysłowcy zapisali się w historii naszego miasta dzięki swoim pałacom i ogromny fabrykom jakie przetrwały do naszych czasów. Jak jednak wyglądało życie przeciętnego robotnika pracującego w fabryce owych przemysłowców? Jak byli traktowani przez pracodawcę?

?Rozwój? z r. 1898 ? pracujących u siebie za własnych niewolników… Stosunek między majstrem, a robotnikiem (majster był w fabryce wszechwładnym panem) staje się coraz trudniejszy, nienawiść ta przybiera coraz szersze granice, zdenerwowanie wzrasta i kiedy następuje wybuch, fabrykant bez ceremonii, nie wnikając w przyczyny, wyrzuca ludzi”. A czyż można dziwić się zdenerwowaniu robotnika? Życie jego z każdym rokiem staje się coraz trudniejsze: ?Z powodu zastosowania z dniem 13 czerwca zeszłego roku (tj. 1897) przepisów o skróceniu dnia roboczego, niektóre z fabryk zniosły śniadania i podwieczorki w fabrykach, na które dawniej przeznaczone były przerwy półgodzinne, a nawet w kilku z tych fabryk znieśli odpoczynek obiadowy, zmuszając robotników do spożywania posiłku dorywkowo podczas funkcjonowania war?sztatów”, pomimo że ?odpoczynki w fabrykach są prze?widziane przepisami inspekcji fabrycznej” ? czytamy w ?Rozwoju”, który przytacza w tym samym okresie fakt, malujący dobrze stosunek fabrykanta do pracowników. Oto ?jeden z najtłuściejszych fabrykantów nie pozwolił praktykantom swoim brać lekcji rysunków (w szkole wieczorowej), motywując odmowę zdaniem, że im rzemieślnik głupszy, tym lepszy”.


O bezpieczeństwo robotników w czasie pracy nie dbano zupełnie. Nie było żadnych urządzeń ochronnych i nieszczęśliwe wypadki, do których przyczyniało się i ciężkie przemęczenie pracujących, były na porządku dziennym.
W ?Rozwoju” niemal codziennie pojawiające się w kronice dnia notatki pt. Wypadki w fabrykach.
W fabryce Grohmana przy ulicy Targowej tryby maszyny zgniotły trzy palce prawej ręki robotnicy, Stanisławie Rzepeckiej; koło maszyny złamało prawą rękę przy ramieniu Franciszce Grzelak; maszyna ?zgnietła” wszystkie palce u prawej ręki F. Filipczakowi. U Gustawa Lehmana, Piotrkowska 184 ? tryby maszyny zmiażdżyły dłoń jednemu, obcięły cztery palce drugiemu robotnikowi.
U Poznańskiego wentylator ?oberwał robotnikowi palce u prawej dłoni; przy zakładaniu pasa transmisyjnego koło złamało rękę siedemnastoletniemu chłopcu.
U Scheiblera ? obcięcie lewej ręki aż do ramienia przez walec; uderzenie maszyny przędzalniczej spowodowało zgniecenie żeber i klatki piersiowej.
W farbiarni Rudolfa Kellera, Długa 47, robotnik, pośliznąwszy się, wpadł do wanny z gorącą farbą; drugi, wyjmując kręgi z farbowanymi tasiemkami, od wy?ziewów farby i pary dostał zawrotu głowy i upadł, raniąc się ciężko; w parę dni potem znów ?robotnik wpadł w wannę z wrzątkiem”.
W fabryce akcyjnej J. Bariego, przy ulicy Świętego Karola 7 ?przy przenoszeniu żelaznych walcy” ? zgniecenie rąk u dwóch robotników. W ślusarni L. Tybego, Wólczańska 109 ? walce zmiażdżyły robotnikowi rękę.
U Augusta Szteunerta, Wólczańska 118; u Markusa Kohna, Łąkowa 5; u Juliusza Cylkego, św. Juliusza 32; u Bossgamera, Średnia 60; w tartaku przy cegielni J. Krausego itd., itd. ?Trzy palce ucięte”, ?cztery palce oderwane”, ?złamana ręka”, ?ręka zmiażdżona”, ?ręka prawa oderwana od ramienia”, ?zgniecenie palcy”, Lista nazwisk ludzi okaleczałych, poranionych, poparzonych, niezdolnych już więcej do pracy, nie podlegających zaś żadnym ubezpieczeniom, bo ?kasy emerytalne, kasy przezorności, kasy zapomogi przecież nie istnieją”…
W niektórych fabrykach dzieje się ludziom jeszcze gorzej. U milionowego Poznańskiego, jednego z największych potentatów łódzkiego przemysłu, ?królika bawełnianego” wznoszącego sobie najozdobniejsze pałace, już w 1883 roku obowiązywał szesnastogodzinny dzień pracy, od piątej rano do dziewiątej wieczorem. I to natężenie pracy nie zadowalało go jednak: wpadł na pomysł wprowadzenia obowiązku pracy również w dni świąteczne i postanowił rozpocząć ?robocze dni świąteczne” z dniem 15 sierpnia, w święto Matki Boskiej Zielnej. Ponad pięćdziesięciu robotników zostało wówczas z fabryki usuniętych za niestosowanie się do tego rozporządzenia, a na podwórzu fabrycznym zebrany tłum protestujących rozpędzono przy pomocy Kozaków. Na tym samym tle znów w roku następnym, 1884, wynikł w fabryce Poznańskiego poważny zatarg z racji święta Matki Boskiej Gromnicznej, drugiego lutego.
Ten najbogatszy chyba ze wszystkich fabrykantów łódzkich ? najniżej ze wszystkich wynagradza swoich robotników i za lada błahostkę ściąga z tkaczy możliwie najwyższe kary. A płace na ogół, nawet u Scheiblera i Geyera, którzy stosują wyższe od innych stawki uposażenia, są nad wyraz nędzne. Czytamy w ?Rozwoju” z 1898 roku, że ?robotnik zajęty przeważnie w przędzalniach pobiera od 3 rubli 25 kopiejek do 3 rubli 50 kopiejek tygodniowo”. Z innych źródeł wiemy, że kobieta, robotnica łódzka, zarabiała w okresie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku tylko 2 do 3 rubli tygod?niowo, zaś robotnik czasem ?nawet” od 4 do 6 rubli.
Nie mogło to oczywiście wystarczać na życie, zwłaszcza wobec drożyzny, która ogarnęła Królestwo w tych latach, wynikłej zarówno z nie zawsze dostatecznych urodzajów, jak i z eksportu zboża za granicę, który praktykowali żądni zysków jego producenci.
Ten mroczny, posępny i groźny jednocześnie w swej treści obraz robotniczego życia owych czasów ? nie wymaga chyba komentarzy. Zajrzyjmy jeszcze tylko na chwilę do skromnego informacyjnego kalendarza o krótkim tytule Łodzianin za rok 1898 i spośród ogłoszeń o lampach naftowych, gazowych, a nawet i elektrycznych, które kupić można w wyborze ?dostatnim” przy ulicy Piotrkowskiej nr 90, o Wystawie Sztuk Pięknych przy ulicy Benedykta nr 1 czy też o świeżo zawiązanym Towarzystwie Łódzkich Dróg Żelaznych Miejskich, wynajdźmy i przeczytajmy sobie uważnie Wyciąg z przepisów z nowej ustawy o najmie robotników, zatrzymując się zwłaszcza na paragrafie O najmie małoletnich do robót fabrycznych. Czytamy:
?Dzieci, nie mające 12 lat wieku, nie mogą być dopuszczone, do pracy”, ale ?minister finansów po poro?zumieniu się z ministrem Spraw Wewnętrznych ma prawo czasowo dopuszczać w razie potrzeby do roboty w fabrykach małoletnich, mających nie mniej niż 10 lat wieku.
Małoletni w wieku od lat 12 do 15 nie mogą być zajęci pracą dłużej nad 8 godzin na dobę, nie licząc w to czasu potrzebnego na śniadanie, obiad, kolację, bytność w szkole i odpoczynek… praca nie może trwać dłużej niż 4 godziny z rzędu”, ale ?minister finansów… itd. ma prawo, ze względu na rodzaj produkcji, pozwalać na zatrudnienie małoletnich przez 6 godzin z rzędu… w tych wypadkach ogólny czas pracy 6 godzin.
Małoletni do lat 15 nie mogą być zajęci pracą między godzinami: 9 wieczór a 5 rano oraz w dni świąteczne i galowe”, ale ?minister… itd. ma prawo pozwalać małoletnim od lat 12 pracować nocą w zakładach przemysłowych ze względu na rodzaj produkcji, do której jest to niezbędne… o ile to nie szkodzi zdrowiu…”
A dalej: ?Wykaz przedsiębiorstw, w których czasowo dozwolona jest dzienna praca małoletnich od 10?12 lat. Przędzalnictwo, tkactwo, wyrób tasiemek, złotogłowiu, galonów, wyrób obić, wyrób szkła, przemysł ty?toniowy ? przy wyrobie gilz i opakowań”.
I znów: ?Nocna praca małoletnich od lat 12 do 15 dozwolona w przędzalnictwie, tkactwie, wyrabianiu szkła”.
Tej suchej treści przepisów doda nieco barwy przy?toczony za Pawłem Korcem (Z dziejów robotniczego miasta) urywek z listu robotnika łódzkiego, drukowany w ?Robotniku” ? piśmie nielegalnym z 1903 roku. ?U nas w fabryce (fabryka pudełek Prussego, uL Zachodnia 64) panuje straszny wyzysk, tym straszniejszy, że pracują same dziewczynki od lat 11, zarabiając od 1 rubla 20 kopiejek do 2 rubli 50 kopiejek tygodniowo. Za najmniejsze dziecięce przewinienie, uśmiech lub przejście od stołu do stołu czeka je kara 10 kopiejek. Nawet w obiadowej porze nie wolno dziecku, pod groźbą kary, głośniej się odezwać lub zaśmiać”.

Na podstawie: ?Gawędy o Dawnej Łodzi? Heleny Duninównej

2 odpowiedzi na “Robotnicy łódzcy na przełomie XIX i XX w.”

  1. Ciężko się czyta, bo autorowi zgubiły się kropki. I najważniejsze, proszę tekst potraktować bardzo ostrożnie i krytycznie. Napisany został na podstawie książki z 1969 r. więc nie może być obiektywnym opisem życia robotników w Łodzi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *